Biblioteka

Charlotte

Przekrzywiła głowę, patrząc na niego.
- Jeśli wybierasz się do miasta, do ludzi to przynajmniej bądź tak łaskawy i ubierz się w miarę normalnie. To nie jest Telmaria! Tutejsi ludzie nie przepadają za tego typu przebierankami, ok? - Wyrzuciła to z siebie, szepcąc. Pokręciła głową z dezaprobatą, po czym powędrowała wzrokiem za jego spojrzeniem. Nie wyglądał na zainteresowanego jej słowami, a raczej zamyślonego.

Kieł

Spojrzał na swoje ,,ubranie'' przekrzywił głowę z grymasem.No rzeczywiście te obdarte spodnie to niezbyt dobre wdzianko na miasto.
-To mam tylko.Nic więcej. - Odrzekł z pogrzebową miną.No może i mógł by sobie zrobić coś więcej,ale chyba tylko spódniczkę z liści.oO
Podniósł wzrok ze swoich spodni na dziewczynę.Kiedy nastąpi czas,gdy odważy się spytać o jej imię?

Charlotte

Spojrzała z powrotem na niego, kiedy tylko stwierdził, że niczego innego nie ma.
- Przynajmniej mógłbyś założyć sobie jakąś koszulę. - Mruknęła, zerkając na jego umięśniony tors. Po chwili jednak obejrzała się za siebie. - Choć pewnie nie jednej się spodobałeś bez niej. - Rzekła żartobliwie. Jednak szybko spoważniała, wpatrując się w niego.

Kieł

-Yeá.. -Powiedział smętnym głosem patrząc na dziewczynę.Po czym uśmiechnął się lekko.Bo to chyba był komplement no nie? Spojrzał za siebie,a tam zobaczył jakieś krzesło.A więc usiadł na nim.Po czym rozejrzał się,czy są tu inne krzesła.W końcu głupio tak siedzieć,gdy ktoś,a tym bardziej gdy to kobieta stoi.Zobaczył krzesło w drugim kącie,kiwnął głową na nie,dając jako taki znak aby Char usiadła też.

Charlotte

Skinęła lekko głową, idąc po krzesło. Podsunęła je tak, że teraz mogła siedzieć obok niego, tak też zrobiła. Przeszedł ją lekki dreszcz, kiedy poczuła ciepło bijące od jego ciała. Ale to pewnie tylko dlatego, że było jej troszkę zimno.
- Radzę ci przejść się do sklepu odzieżowego. Tylko nie używaj tam tego swojego języka! - Rzekła, spoglądając przed siebie, na rząd ksiąg.

Kieł

Sklep odzieżowy? Oho,już wyobrażam sobie sytuację sprzedawcy w sklepie.Katastrofa.
-Neén,zły pomysł. - odpowiedział,znowu dzieje się podobnie.Zwykła rozmowa i zaraz będzie pewnie to samo co wtedy w lesie.A może to tylko przeczucie? Cały czas ją obserwował wzrokiem,patrząc co jakiś czas czy nikt nie tu nie idzie.Jak to miło,gdy żaden człowiek nie gapi się w niego jak w przestępcę.

Charlotte

Spojrzała na niego z uniesioną brwią, w akcie zdziwienia.
- A to niby czemu? Chyba nie zamierzasz się dalej tak włóczyć w... - Zmierzyła jego spodnie wzrokiem. - Tym. - Nie mogła tak dłużej przy nim siedzieć, choć była leniwa. Po prostu, płeć męska trochę ja odrzucała, wbrew pozorom. Tak więc wstała i podeszła do książek, przyglądając się im z ciekawością.

Kieł

Spojrzał jeszcze raz na swoje spodnie.Po czym spojrzał jeszcze raz na dziewczynę.
-Idę do sklep,ale idziesz też.Yeá? -zapytał,do sklepu trzeba iść.Może wtedy ci wszyscy ludzie przestaną się na niego tak gapić? Wstał z krzesła oczekując odpowiedzi.Podszedł do końca regału czekając na nią.

Charlotte

Na jego słowa troszkę się zmieszała. Jednak starała się tego nie pokazywać, spoglądając na niego przepraszająco. - Wybacz, ale chyba muszę ci odmówić. - Powiedziała cicho. Chodzenie po sklepach z niemalże obcym facetem nie uśmiechało jej się. Odgarnęła włosy za ucho nerwowym ruchem.

Kieł

Spojrzał tylko na dziewczynę błagalnym wzrokiem,po czym odwrócił się.Ruszył przed siebie,znowu ściągając na siebie całą masę spojrzeń ludzkich.Zignorował to i szedł nadal przed siebie aż doszedł do drzwi.Kiwnął głową do bibliotekarza.Skoro nie oni to przynajmniej Kieł.Po czym otworzył drzwi,rozległo się to całe dryn,dryn,czyli dzwonek zadzwonił.Przeszedł przez drzwi i już na dworze,a raczej na ulicy zatrzymał się.

Charlotte

Westchnęła, ignorując jego błagalne spojrzenie. Nie będzie się z nim włóczyć! niech sobie lepiej znajdzie jakąś dziewczynę, a nie, z nieznajomą po sklepach odzieżowych będzie chodzić. Zmrużyła oczy.
- Ależ z ciebie idiotka, Charlotte. - Wymruczała, kierując się w stronę drzwi. Jedna osoba, a co robi z jej psychiką, hę? Wyszła, nawet nie racząc spojrzeć na bibliotekarza, lecz po chwili zderzyła się z czymś, lub kimś. No, jasne. - Nie sądziłam, że tak szybko się znowu zobaczymy. Kopę lat! - Powiedziała sarkastycznie, patrząc na niego obojętnie.

Kieł

Odwrócił się,spojrzał na dziewczynę i nie patrząc długo na nią,obejrzał się znowu przed siebie.Którędy do sklepu? Spojrzał tu,po czym przeniósł wzrok i tam.Orientacja Kła w lesie może i była dobra,lecz jeśli chodzi o miasta to jednak było gorzej.Jego wzrok zatrzymał się na budynku naprzeciw.Na wystawie były jakieś koszulki,spodnie i inne tego typu.Lecz Kieł nie poszedł tam.Niby jak porozumie się ze sprzedawcą?

Kagami

Kagami szukała jakiejś książki, było widać że chce ją znaleźć. Gdy rozległ sie dzwonek spojrzała tylko na dwójkę wychodzących i ludzi, którzy jak maszyny spuścili głowy i zapatrzeli się w jakieś lektury. Westchnęła cicho, i pomyśleć że ona mogłaby taka być. Jakie szczęście, że stało się coś innego. Tylko czemu tak... ? Ach nieważne. Teraz ma swoje obowiązki, ważniejsze sprawy na głowie, którymi może się zająć, a nawet musi ! - Jest... - Syknęła cicho i chwyciła pewną grubą, starą księgę. Podeszła z nią do stolika, przy którym siedział chłopak wyglądający na jej wiek, przynajmniej ten umowny. Czytała książkę jednocześnie przyglądając się blondynowi, który czytał coś o smokach...

Charlotte

Prychnęła tylko, widząc jak ją ignoruje. Wlepiła wzrok w jego umięśnione plecy, przez chwilę mając ochotę go przytulić. Po prostu... Zbytnio przypominał jej pewnego chłopaka. Szybko ode pchała od siebie te wspomnienia, po raz kolejny przypominając sobie słowa przez owego mężczyznę wypowiedziane.
- Byłbyś tak dobry i przestał zasłaniać mi resztę świata? - Zapytała z sarkazmem, wychylając się zza niego. Nie dało się ukryć, że facet był dużo wyższy od niej. Obeszła go, stając obok i powędrowała wzrokiem za jego spojrzeniem. Sklep odzieżowy.
- Czemu jeszcze tu stoisz? - Spojrzała na niego spode łba.

Kieł

Kieł odlepił wzrok od sklepu i przeniósł go na dziewczynę która kręciła się zanim aż w końcu stanęła obok zamiast się wychylać zza jego ramienia.
-Ja nie iść tam. - burknął pod nosem wystarczająco głośno.Po czym odwrócił się i polazł powolnym,lecz nieco krzywym krokiem,ulicą dalej.Jakiś czas później nie było go widać,aż w końcu doszedł do końca ulicy.A więc tym samym był już przy lesie.Przekroczył ,,granicę'' miasta i lasu i tak oto poszedł do swojego ulubionego miejsca.

NMGT